Wiadomo: w literaturze szwarccharakter zawsze będzie obiektem ciekawszym niż anioł dobroci, grzechy i przywary bardziej są wyraziste niż cnoty. I u Balzaka wizerunki czułych serc i szlachetnych umysłów jakże są blade są wobec krwistych postaci oszustów, krętaczy, krwiopijców, cynicznych młodzieńców i obleśnych lichwiarzy. Pan Grandet, skąpiec-milioner, podły intrygant i domowy tyran należy do klasycznych typów w tej galerii: rządzi niepodzielnie w ponurym domostwie w Saumur, żona (jak jej na imię? czy pozostaje bezimienna, po prostu „pani Grandet”?), córka Eugenia i służąca Nanon grają tak, jak on zagra, nikt mu się nie sprzeciwi, sama tylko myśl o nim paraliżuje domowników. Trzymanie w ryzach domowego gospodarstwa najpełniej wyraża się w reglamentowaniu żywności.
Uzbrojony w klucze, stary przyszedł, by wydać żywność na cały dzień.
– Czy zostało co z chleba z wczoraj? – rzekł do Nanon.
– Ani okruszyny, proszę pana.
Grandet wziął wielki okrągły bochenek, pięknie zatarty mąką i zabierał się do krajania, kiedy Nanon rzekła:
– Jest nas dziś pięcioro, proszę pana.
– Tak – odparł Grandet – ale ten bochenek waży sześć funtów; zostanie jeszcze.
Honoré de Balzac, Eugenia Grandet, tłum. Tadeusz Boy-Żeleński