Tagi

, ,

Jean-Jacques Rousseau: piewca szczęśliwości natury, utopijnej demokracji bezpośredniej, koniecznej rewolucji, ikona sentymentalizmu, zadufany twórca własnej apologii i lukrowanego image’u. Znane hasła: Natura wszystkim, cywilizacja wrogiem. Uwolnijmy człowieka z więzów złego świata. Wróćmy do stanu miłujacego przyrodę i ludzi „dobrego dzikusa”.  Co się jada w takim idealnym, naturalnym świecie?

Rousseau2

W obfitej spuściznie literackiej i filozoficznej J-J znajdziemy całkiem sporo – choć rozproszonych –  kulinarnych tropów.  A zwłaszcza w Rozprawie o naukach i sztukach [!], i manifeście nowej pedagogiki, traktacie Emil czyli o wychowaniu. Emil to opis, krok po kroku, nowatorskiego i doskonałego – wedle jego autora – sposobu wychowywania dziecka. Powrót do źródeł czyli do słodkiej natury można osiągnąć kształtując od podstaw nowe pokolenie, które jeszcze nie zdążyło przesiąknąć trucizną cywilizacji. Punkt pierwszy i na całe życie najważniejszy: mleko.

Jest Rousseau gorącym orędownikiem karmienia naturalnego, co oczywiście nie znaczy, żeby karmicielką musiała być matka. Podstawą jest dobra mamka, „równie zdrowa na duszy, jak i na ciele”, najchętniej pochodząca ze wsi, i niech się odżywia po wiejsku, żadnych pożywnych rosołków ani łakoci jej nie potrzeba, wręcz mogłyby zaszkodzić:

wiem z własnego doświadczenia, że dzieci karmione w ten sposób skłonniejsze są do boleści i robaków

Po trochu dietę dziecięcia można uzupełnić „makówką, w której szeleszczą ziarnka” i „laseczkami twardego chleba”. Ale „zachowajmy u dziecka pierwotny jego smak jak najdłużej, niechaj jego pożywienie będzie zwyczajne i proste”. A więc:

Emil1

prosty wiejski obiad „przyrządzony przez ćwiczenia cielesne, przyprawiony głodem, swobodą, radością”: nabiał, jajka, owoce i warzywa, chleb, woda. Najlepiej na łonie natury, niech to będzie piknik

niedaleko bijącego źródła, na zieleniącej się trawie, pod kepą wierzb i leszczyny […] murawa będzie stołem i krzesłem, cembrowina bufetem, a deser bedzie wisiał na drzewach

Czemu nie? Piknik  miła rzecz. Gorzej, że umiłowanie natury każe J-J zwalczać  także wszelkie przyprawy, jako psujące naturalny smak („Francuzi nie umieją jeść, skoro trzeba tak osobliwej sztuki, ażeby uczynic dla nich potrawy jadalnymi”). Trochę mdło. Jesteśmy blisko raw food. No i kwestia wina. Piknik bez wina?

Kiedy dziki po raz pierwszy wypije wino, krzywi się i odsuwa je; i nawet pośród nas ten, kto przeżył do lat dwudziestu nie używając napojów wyskokowych, nie może już przyzwyczaić się do nich. Nikt z nas nie piłby trunków, gdyby nam ich nie dawano w młodym wieku

Widocznie sam Rousseau trafił w ręce złego wychowawcy, który dziecię poił winem, bo w dorosłym wieku trunkiem wcale nie gardził, z rozrzewnieniem pisze o wypitych do obiadu „paru kieliszkach zacnego wina z Montferrat”. Ale dobrze ułożony Emil taki nie będzie, on będzie lubił to, co naprawdę znakomite:

wykwitne ragoût mu nie smakuje […] lubi dobre owoce, dobre warzywa, dobrą śmietanę i  dobrych ludzi

Mięso według Rousseau jest przyczyną agresywności ludzi. A w ogóle smak mięsa nie jest dla człowieka naturalny. Wywód anatomiczny, który ma dowodzić pierwotnego wegetarianizmu człowieka jest wątły, a skojarzenia: mięsożerni-wojownicy i wegetarianie-pacyfiści, nadto prostackie.  Mało tego, rzekomo kobiety -a sciślej samice – z natury swej odrzucają pokarm mięsny…

Kobiety jadają chleb, jarzynę, nabiał, suki i kotki jadają je również

Hm, na jakim świecie żył J-J? Może trafiał na wegetarianki, ale czyżby udało się mu jakieś psy i koty nawrócić na opcję wege?

Emil

Są pewne ograniczenia tej diety, tak jak i całego systemu wychowawczego, Wszystkie te zalecenia dotyczą wychowania dziecka płci męskiej (wychowaniu dziewcząt, a właściwie materiału na żony i matki, poświęci Rousseau ostatni rodział traktatu zatytułowany Zofia). Dalej, należy wychowywać w ten sposób tylko dzieci rodziców zamożnych „bo ubogi stać się może człowiekiem sam przez się”. I wreszcie, co za świetny patent! – nie chce się J-J również zajmować wychowaniem dzieci chorych, gdyż „wychowanie naturalne wymaga bezwzględnego zdrowia”. Zdrowe wyżywienie nie dla chorych, trzeba mieć końskie zdrowie do tej diety…

Clou programu jest oczywiście to, że Rousseau w życiu żadnego dziecka nie wychował. Z Teresą Levasseur miał ich pięcioro i wszystkie, po kolei, oddał do sierocińca, nie znał nawet ich imion. Co oczywiście nie jest przeszkodą, by wymądrzać się i kreować na pedagoga.

Michel Onfray poświęca J-J rozdział książki Le Ventre des philosophes. Critique de la raison diététique i pastwi się nad nim straszliwie. Oj, nie lubi go.

„Rozprawa o naukach i sztukach” należy do tekstów najbardziej godnych tego, by trafić do antologii pism obskuranckich: to krytyka handlu, obyczajów, luksusu, aktywności intelektualnych, filozofii i wszystkiego co ma związek z kulturą

Pisząc o zalecanej przez Rousseau diecie Onfray szarżuje: Prosto i wiejsko. Prawie klasztorna asceza. Natura kontra kultura. Wieśniak kontra mieszczuch. Mleko kontra ragoût. Rousseau – wróg dobrej kuchni, ba, kuchni w ogóle. Wróg ludzkich przyjemności,. Czyli wróg ludzi.

Czy można się dziwić, że w galerii słynnych wegetarian znajdujemy sławnych amatorów świeżej krwi i ciała?

Oczywiście pada przykład krwiożerczego Saint-Justa, żywiącego się chlebem, wodą i nabiałem. I Adolfa Hitlera. Zostawiając na boku szarżę Onfraya, powiedzmy, że Rousseau rzeczywiście jest postacią mało sympatyczną, a wartość jego koncepcji pedagogicznej wielce wątpliwa („usuwam także narzędzie największej męki dziecka, mianowicie książki. Czytanie jest plagą dzieciństwa”). A jednak możemy wyłuskać z jego pretensjonalnych wywodów dietetycznych parę tropów ciekawych, zaskakująco dobrze współgrajacych z dzisiejszymi tendencjami i zaleceniami żywieniowymi.

Najpierw: jedzmy to, co wyrosło w niedalekiej odległości. Najlepiej żeby żywność od producenta docierała prosto do konsumenta, bez pośredników, bez przetwarzania. Po drugie: jedzmy sezonowo. Czereśnie, porzeczki i melony zimą nie sprawiają  przyjemności, mówi Rousseau, podobnie jak pieczone kasztany latem, wszystko ma sobie właściwą porę (może nie do końca tak: przyjemność by sprawiły, tylko smak nie ten, szklarniowa truskawka do polnej, na słońcu wygrzanej się nie umywa).

Więc jednak całkiem Rousseau-gastrozofa nie deprecjonujmy.

===========================================================================

Emil czyli o wychowaniu, tłum. Jan Legowicz.

Rozprawa o naukach i sztukach, tłum. Henryk Elzenberg