Mireille Guiliano, która od pewnego czasu przekonuje świat, że Francuzki nie tyją, napisała – głównie z myślą o Amerykanach – książkę o ostrygach, a ściślej, o ostrygach w Paryżu (Le Paris des huîtres, une grande historie d’amour avec cette perle rare). Czy pisze o historii ich obecności na stołach? Ostryga, wiadomo, ulubiona przekąska smakoszy, nie tak luksusowa, jak kawior z jesiotra albo trufle, ale o ileż bardziej symboliczna. Kiedy zaczęła się jej kariera? Owoce morza przez wieki były pożywieniem niewyszukanym, raczej nie na wielkie stoły trafiały. Chaucer ustami niezamożnego pielgrzyma mówi:
nie warte chyba jednej ostrygi takie gadanie
czyli ostryga nie więcej warta od funta kłaków. A pewien mnich skarży się na klasztorny postny wikt:
ludzie ucztują, myślą o rozkoszach, a my na diecie z ostryg i muszelek
(Geoffrey Chaucer, Opowieści kanterberyjskie, przeł. Helena Pręczkowska)