Tagi

, , , , , ,

Kolację w pałacu Salinów podawano z tym nadwątlonym przepychem, który wówczas stanowił styl Królestwa Obojga Sycylii. […] Srebra były masywne, a wspaniałe kieliszki miały na gładkim medalionie wtopionym w grube nacięcia czeskiego kryształu inicjały F.D. (Ferdinandus dédit) na pamiątkę królewskiej hojności […] Przed miejscem księcia, obok stosu talerzy, rozłożyła szeroko swoje srebrne biodra waza z pokrywą zwieńczoną tańczącym gepardem. Książę nalewał zupę sam – wdzięczny trud, symbol obowiązków, jakie ma wobec innych pater familias. […] Jedzono w milczeniu, a błękitne oczy księcia, zmrużone pod opuszczonymi powiekami, wpatrywały się po kolei w dzieci, którym strach zamykał usta.

(Giuseppe Tomasi di Lampedusa, Gepard, przeł. Stanisław Kasprzysiak).

Atmosfera, jak w rodzinnym grobowcu. Smacznego!
Nic o menu tego posiłku (który, notabene, najpierw jest obiadem, a potem kolacją, ale mniejsza o to), jedyny detal pojawia się na finiszu:

Ledwo zjedzono podane na koniec obiadu owoce nieszpułki, rozległ się turkot nadjeżdżającego przed pałac pojazdu […]

Książę Fabrizio Salina, Gepard vel Lampart, to konglomerat cech samego autora i jego pradziadka, Giulio Fabrizio Tomasiego. O gustach pradziadka wiemy niewiele, ale Giuseppe Tomasi di Lampedusa niewątpliwie był smakoszem. Jego listy nie pozwalają w to wątpić. W powieści, która jest dziełem życia, smakowitości dużo. Stoły na balu w pałacu Ponteleone opisane trochę à la Flaubert, a trochę à la Zola, skrzą się i pachną, i kuszą, są i wonne buliony, i homary, i pasztety, i francuskie de domo łakocie, i sycylijsko-arabskie desery, słodkie niemożebnie.

A tu na deser w książęcej rezydencji – nieszpułki… Wot i siurpyza!

Nieszpułka zwyczajna, nieszpułka jadalna (wedle Linneusza Mespilus germanica) to krzew, a z czasem drzewo, z rodziny różowatych, do której należy razem z jabłonią, głogiem, pigwą.

Owoc niepozorny, brunatny, kształtu gruszkowatego, ale nieduży. Zbierać najlepiej po pierwszych przymrozkach, jak jarzębinę, bo dopiero wtedy nabiera smaku. Można zjeść na surowo, najpierw pracowicie obierając z twardej skórki i usuwając pestki, jest z tym trochę zachodu. Lepiej jednak nada się na dżem albo konfiturę. Owocom dobrze robi leżakowanie: miękną, przejrzewają, ulęgają się od środka, wtedy można z nich wyssać miąższ, tak jak z agrestu. Owoc niepozorny, ale z historią bogatą i w kulturze mocno zakorzeniony. Nieszpułka pochodzi z Iranu, w Europie znana już w starożytności, popularna w średniowieczu, zwłaszcza we Francji i Anglii. W Anglii zagryzano nieszpułkami porto, podobno niedojrzałe owoce służyły też do klarowania moszczu przy wyrobie wina, cydru i jego gruszkowego odpowiednika, perry albo poiré. We Francji, być może to z niej właśnie, a nie z pigwy, przyrządzano pierwotnie słynny cotignac (coudougnat), galaretkę albo raczej marmoladę, ulubiony przysmak królów. Nie oparł się jej nawet ascetyczny Ludwik XI, obdarowywał nią ambasadorów, co podobno stało się potem tradycją francuskiej dyplomacji. W czasach nowożytnych zamiłowanie do nieszpułek zaczęło słabnąć, zapewne za sprawą konkurencji smakowitych owoców Azji i Nowego Świata, ale w siedemnastowiecznej Holandii nieszpułkowe krzaki rosną pod płotami ogródków małych jak chustka do nosa, znoszą dobrze tameczny klimat, owocują. Owoce, ulęgnięte, suszone albo smażone, zjadano zimą, gdy innych brak. To owoc niezamożnych, tych, którzy nie pozwalali sobie na egzotyczne towary przywożone na statkach obu indyjskich Kompanii.

W okresie prosperity nieszpułka zagościła w literaturze, i to tej z najwyższej półki. Przede wszystkim w angielskiej, zapewne i dla dwuznaczności słowa, które i ów owoc oznacza, i dziwkę po prostu, “medlar” i “medlar tree” znajdziemy i u Chaucera, i u Szekspira (Miarka za miarkę, Tymon Ateńczyk, Jak się wam podoba, Romeo i Julia). Nieszpułka często przepada w tłumaczeniu na polski, stając się “jabłuszkiem” albo “owocem” po prostu. Maciej Słomczyński “medlar tree” nazwie “dziką jabłonią”, ale sam owoc charakteryzuje udatnie zwąc “ulęgałką”:

Teraz zasiądzie pod dziką jabłonią
I będzie wzdychał, aby jego pani
W owoc zmieniła się, który dziewczęta
Zwą ulęgałką.  (Romeo i Julia, akt II, scena I, 38- 40)

Z wyglądu mało atrakcyjna. A jednak często pojawia się na obrazach: na straganach, na stołach i w koszach, nawet w religijnym kontekście: u Gentile da Fabriano w Pokłonie Trzech Króli, u stóp świętego Łukasza Mantegni. Nie zabraknie jej w wizerunku Jesieni Arcimbolda. Wydaje mi się, że i Caravaggio położył ją w słynnym Koszyku owoców obok jabłek i winnych gron. Czemu? Chyba nie z powodu urody, malownicza nie jest.A może jednak? Bo przecież Adriaen Coorte, holenderski mistrz ascetycznej i dramatycznej martwej natury, maluje nieszpułki wielokrotnie. Czy dla kontrastu ze zjawiskowym, a ulotnym pięknem motyla? Przyziemny i niepozorny płód ziemi kontrapunktuje barwną niestałość, sprowadza myśli z obłoków?

                      coorte

Adriaen Coorte, Martwa natura z trzema nieszpułkami i motylem, 1705, zbiory prywatne

Potem słuch o nieszpułce ginie.

I nagle pojawia się na stole księcia Saliny. Do tego w maju. Nieszpułka, która przetrwałaby do maja “au naturel”, nie w konfiturze, musiałaby być ekstremalnie przejrzała, flakowata i rozlazła. Poziom cukru w takiej ulęgałce jak najbardziej odpowiadałby sycylijskim gustom. Ale nie potrafię sobie wyobrazić, żeby przy tym ceremonialnym stole, gdzie strach głośniej oddychać, wszyscy brali w palce nieszpułki i głośno, mlaszcząc i kląskając, wysysali budyniowatą zawartość…

Więc może to inny owoc?

Jest pewne zamieszanie z nieszpułką. Bo z tej samej rodziny różowatych pochodzi nieśplik japoński, znany również jako miszpelnik albo groniweł (co nazwa, to bardziej urokliwa…). Rodem z Chin, do Europy sprowadzony w końcu osiemnastego wieku, zadomowił się w całym regionie śródziemnomorskim. Owoce gładkie, żółte lub pomarańczowe, czasem pałają czerwonym rumieńcem, miąższ mają soczysty i pachnący, słodki, a lekko kwaskowaty: nieśplik konsystencją przypomina kaki, a w smaku trochę podobny do mango. Pojawia się i naszych straganach pod nazwą loquat.

W początkach dwudziestego wieku Paweł Muratow (Obrazy Włoch, tłum. Paweł Hertz)opisał ogrody urządzone w Syrakuzach w dawnych jaskiniach-kamieniołomach:

Latomie zostały obecnie zamienione w przepyszne ogrody, zawsze osłonięte przed chłodem i wiatrem, gdzie szemrzą obfite potoki i dojrzewają cytryny, pomarańcze oraz nieśpliki

Nieśpliki do dziś uprawia się na Sycylii, słynne są odmiany Precoce di Palermo i Nespolone di Trabia. Kwitną jesienią, owocują wiosną.

Myślę, że to chyba loquaty – świeże, soczyste, pachnące, jedne z pierwszych wiosennych owoców – trafiały na majowy stół w rezydencji Salinów. I że jadano je posługując się deserowymi widelczykami i nożykami do owoców.

Ale nieszpułki i tak ze wszech miar są godne zainteresowania. Taki czuły malarz jak Adriaen Coorte nie malowałby byle czego..  A François Rabelais nie wyznaczyłby im kluczowej roli w historii ludzkości i w genealogii Pantagruela:

Należy wam tedy zważyć, iż na początku świata […], nieco później niż Abel zginął z ręki brata Kaina, ziemia napojona krwią sprawiedliwego była jednego roku bardzo w wszelakie żyźnie obrodzona owoce, które rodzą się z jej łona, a zwłaszcza w nieszpułki, tak iż po wsze czasy nazwano ten rok rokiem nieszpułek, były bowiem tak duże, iż trzy wypełniały już cały koszyk.

Otóż, weźcie pod uwagę, iż cały świat chętnie pożywał one nieszpułki, były bowiem pięknej postaci i rozkoszne w smaku. Ale tak samo jak Noe, święty człowiek, któremu tyle winniśmy wdzięczności za to, iż nam zasadził winną latorośl, z której pochodzi ów nektaryczny, rozkoszny, cenny, niebiański, radosny i boski napój zwany winkiem, obłądził się pijąc go, ponieważ nie znał wielkiej jego cnoty i potęgi, tak samo mężczyźni i kobiety owego czasu zajadali z wielką lubością ten, piękny i okazały owoc: ale bardzo różne przygodziły im się stąd zdarzenia. Wszyscy bowiem doznali potem bardzo strasznego wzdęcia ciała, ale nie wszyscy w tym samym miejscu […]

U jednych wzdymał się brzuch i stawał się wypukły niby wielka baryła; o których napisano: Ventrem omnipotentem, a byli to sami poczciwi ludziska i szczere kompany. I z tego plemienia narodził się św. Bandzioch i św. Mięsopust. Inni wzdymali się w ramionach i tak stawali się garbaci, iż nazywano ich góronoścami, jako że istne góry nosili na plecach: ten rodzaj jeszcze można spotkać po świecie, rozmaitej płci i stanu. I z tego plemienia narodził się Ezop, którego piękne czyny i rzeczenia posiadacie zebrane na piśmie.[…]

Inni wzrastali w całym ciele: i z tych właśnie poczęli się olbrzymi, a z nich Pantagruel.

(Gargantua i Pantagruel, przeł. Tadeusz Boy-Żeleński)

A zatem, przyszłej wiosny, może warto zasadzić nieszpułkę pod płotem, jak niegdyś w Niderlandach..